Wpisz w Google „241543903” – najdziwniejszy mem 2010 roku

Internet nie zawsze rządzi się logiką. Czasem wystarczy jedna liczba, kilka zdjęć i odrobina absurdu, by powstał fenomen, którego nikt się nie spodziewał. Taki właśnie był przypadek z ciągiem cyfr „241543903” – memem, który przez krótki moment żył własnym życiem i rozlał się po sieci z zaskakującą siłą. Nie był zabawny w tradycyjnym sensie, nie niósł żadnego przesłania, a mimo to trafił w punkt. Być może właśnie dlatego, że wcale nie próbował być czymś więcej niż dziwnym eksperymentem.

Głowa w zamrażarce, czyli jak zaczął się absurd

Pomysł narodził się zupełnie niepozornie – od rozmowy w aptece i wizyty u chorego przyjaciela. Artysta David Horvitz, znany z nietuzinkowych projektów i konceptualnego podejścia do sztuki, zaproponował choremu znajomemu ochłodzenie gorączki poprzez włożenie głowy do zamrażarki. Ot, nietypowa rada, którą można potraktować równie poważnie, co półżartem.

Szybko przekształcił ten impuls w działanie artystyczne. Zrobił zdjęcie swojej głowy w zamrażarce, wrzucił je na Flickr, a do opisu dodał pozornie nic nieznaczący ciąg cyfr: 241543903. Cyfry te pochodzą ponoć z naklejki na zamrażarce oraz z numerów seryjnych sprzętów kuchennych, które akurat miał pod ręką. Nie chodziło więc o zakodowaną wiadomość, nie było żadnej teorii spiskowej ani ukrytego sensu. To był czysty surrealizm.

Wirusowe szaleństwo na własnych zasadach

W erze internetu, w której każdy gest może stać się wiralem, nawet coś tak niepozornego jak „241543903” zaczęło żyć własnym życiem. Horvitz zachęcał swoich znajomych, by również robili sobie zdjęcia z głowami w zamrażarce i oznaczali je tą samą liczbą. Tak powstał jeden z pierwszych internetowych eksperymentów, który w tak świadomy sposób wykorzystał mechanizmy wyszukiwarek.

Efekt? Po wpisaniu w Google tej właśnie liczby, użytkownik dostawał lawinę zdjęć ludzi, którzy wsadzają głowy do zamrażarek. Nie było tam logiki, nie było wyjaśnień, nie było kontekstu. Tylko powtarzający się gest, który wciągał kolejnych uczestników. Z czasem do zabawy dołączali internauci z różnych krajów – niekoniecznie znający genezę, ale podążający za impulsem absurdu.

To właśnie ten brak sensu, który jednocześnie tworzył wspólnotę, czynił mem wyjątkowym. W dobie coraz bardziej przemyślanych i skomercjalizowanych działań w internecie, „241543903” był świeżym powiewem spontaniczności. Jakby ktoś otworzył okno w dusznym pokoju i zaprosił wszystkich do głupiej, ale niewinnej zabawy.

Dlaczego to działało – internet jako zbiorowa wyobraźnia

Moc „241543903” nie tkwiła w jego treści, ale w formie – w tym, jak wykorzystywał internet jako narzędzie do tworzenia zbiorowej mitologii. Mem nie był jednorazowym żartem, ale propozycją gry, w której każdy mógł wziąć udział. Nie trzeba było rozumieć jego sensu, wystarczyło chcieć być częścią czegoś większego – nawet jeśli to coś polegało na wkładaniu głowy do zamrażarki.

W pewnym sensie projekt Horvitza był eksperymentem na polu percepcji – czy liczba może znaczyć coś tylko dlatego, że nadajemy jej wspólną funkcję? Czy absurd, jeśli powtarzany wystarczająco długo, nie zaczyna w końcu przypominać rytuału? A może właśnie internet – jako żywioł – potrzebuje takich impulsów, które łączą, choćby na chwilę?

Dziś, po latach, „241543903” funkcjonuje jako ciekawostka, relikt czasów, gdy memy nie były jeszcze bronią marketingową, a wyszukiwarki nie były zdominowane przez algorytmy treści sponsorowanych. Ale pamięć o tym numerze przetrwała – jako dowód na to, że nawet najbardziej bezsensowny pomysł może odbić się szerokim echem, jeśli trafi na odpowiedni moment i odpowiednich ludzi.