Znicze solarne podbijają polskie cmentarze – tradycja spotyka technologię

Coraz więcej Polaków decyduje się na znicze solarne, które zastępują klasyczne, woskowe światła pamięci. Technologia – dotąd zarezerwowana dla dachów i ogródków – trafia na cmentarze, gdzie budzi jednocześnie zachwyt i kontrowersje. Dla jednych to przejaw postępu i troski o środowisko, dla innych – zbyt dalekie odejście od tradycji.

Nowoczesne światło pamięci

Znicze solarne i elektryczne stają się w Polsce prawdziwym hitem sprzedaży. Nie wymagają zapalniczki ani wymiany wkładów, działają miesiącami, a ich producenci mówią o rosnącym popycie. Dla wielu to wygodne i ekologiczne rozwiązanie – koniec z tonami szkła i parafiny, które w listopadzie zamieniają cmentarne śmietniki w górę odpadów. Paradoksalnie, to właśnie w miejscach zadumy i wspomnienia Polacy najłatwiej przyjmują nowe technologie. Jakby nowoczesność miała tu przynieść nie tylko wygodę, ale też odrobinę spokoju sumienia.

Ekologia kontra koszt i trwałość

Za nowoczesność trzeba jednak zapłacić – dosłownie. Ceny zniczy solarnych sięgają nawet 300–500 złotych, choć ich żywotność może wynieść do trzech lat. Producenci podkreślają, że wystarczy o nie dbać: przecierać panel i chronić przed zabrudzeniami. Brzmi prosto, ale większość z nas odwiedza groby kilka razy w roku, więc w praktyce technologia bywa zawodna. Mimo to zainteresowanie nie maleje – znicze zasilane słońcem rozchodzą się jak świeże bułeczki. Pytanie, czy to chwilowy zachwyt, czy początek nowego rytuału – cichego, ekologicznego światła, które nie gaśnie nawet wtedy, gdy ostatni odwiedzający opuszcza cmentarz.