Cyfrowy blackout: 20 procent sieci offline po błędzie Cloudflare

Czy wyobrażaliście sobie kiedyś, jak wygląda „korek” na cyfrowej autostradzie? Dzisiaj, 18 listopada, mamy okazję obserwować go na żywo. Globalna awaria sieci Cloudflare sprawiła, że znaczna część internetu po prostu przestała działać. To wydarzenie to kubeł zimnej wody dla nas wszystkich, przypominający o kruchości wirtualnego świata. Skala problemu jest ogromna, a skutki odczuwalne są na każdym kontynencie.

Kto wyciągnął wtyczkę?

Winowajcą zamieszania jest Cloudflare – amerykańska firma będąca fundamentem dla tysięcy platform. To oni dostarczają serwery czasu (NTP), zarządzają DNS-ami i dbają o bezpieczeństwo poprzez certyfikaty SSL/TLS. Szacuje się, że z ich infrastruktury korzysta aż 20% Internetu. Mówimy tu o obsłudze aplikacji, stron www, a także witryn największych przedsiębiorstw świata. Kiedy taki podmiot notuje usterkę, w sieci zapada cisza.

Awaria, która uderzyła w gigantów

Skutki dzisiejszych problemów są dotkliwe. Przestała działać platforma X (Twitter), a miliony użytkowników straciły dostęp do wsparcia sztucznej inteligencji w postaci Chat GPT. Widok komunikatów o błędach stał się w ostatnich godzinach smutną normą. Problem dotyczy nie tylko mediów społecznościowych, ale także serwisów streamingowych i platform sprzedażowych, co dla wielu biznesów oznacza realne straty finansowe i wizerunkowe.

Sytuacja pod kontrolą, ale wymagana cierpliwość

Mamy jednak dobre wieści z frontu walki z awarią. O godzinie 14:20 Cloudflare ogłosiło, że zidentyfikowało źródło problemów i rozpoczęło proces naprawczy. Usługi zaczynają wracać do normy, choć firma uczciwie zaznacza: to jeszcze nie koniec. Klienci nadal mogą spotykać się z wyższą liczbą błędów, podczas gdy systemy będą się stabilizować. Pozostaje nam odetchnąć z ulgą i czekać na pełny powrót do „online”.